Na św. męcz. Atanazego Brzeskiego - czyli kolejna wizyta BMP na Białorusi
Autor: Katarzyna Rabczuk / 18-09-2012
Niezwykle bliska jest nam postać św. Atanazego. Dlatego tym bardziej chcieliśmy tam pojechać. Paszporty, wizy, ubezpieczenie – udało się. Dzięki zaproszeniu białoruskiego bractwa 5-osobowa grupa młodzieży z diecezji lubelsko-chełmskiej wraz z ks. Marcinem Gościkiem uczestniczyła w uroczystościach ku czci św. męcz. Atanazego Brzeskiego.
W poniedziałek, 17 września, wyruszyliśmy w kierunku Terespola, by po przekroczeniu granicy spotkać się znów z naszymi przyjaciółmi z Białorusi. Powitali nas przy soborze św. Symeona w Brześciu. Tam odsłużone zostało uroczyste wsienoszcznoje bdienije, w którym to wszyscy uczestniczyliśmy. Niezwykłym wydarzeniem było dla nas pokłonienie się relikwiom świętego. Po wsienocznej udaliśmy się na kolację. Na noclegi zabrali nas brzescy bractwowicze, których już dobrze znamy. Wieczorem spotkaliśmy się na jednej z najpiękniejszych ulic Brześcia. Spacer po mieście przy świetle księżyca ma swoje uroki, dlatego też chętnie skorzystaliśmy z takiej możliwości.
Następny dzień rozpoczęliśmy bardzo wcześnie – już o 8.00 z Twierdzy Brzeskiej wyruszyła uroczysta procesja. W połowie drogi spotkaliśmy się z drugą grupą wiernych, która wyszła z soboru i już razem udaliśmy się kierunku monasteru św. Atanazego. Tam, tuż przed godziną 10.00, rozpoczęła się Liturgia Święta. Udział w święcie był dla nas szczególny. Setki wiernych z modlitwą na ustach, wielu hierarchów z Białorusi i zagranicy, duchownych, świąteczna atmosfera, a gdzieś między tym wszystkim i nasze modlitwy.
Po liturgii i obiedzie u Pawła Romanowicza, dzięki któremu nasza wizyta mogła się odbyć, pojechaliśmy na małe zakupy. Potem odwiedziliśmy jeszcze Michała Mandrika – opiekuna młodzieży przy cerkwi św. Serafima, gdzie spotkaliśmy się z jego bractwem. Niestety, kończył się czas naszego pobytu i, choć nikomu nie chciało się wracać, trzeba było się pożegnać i ruszyć ponownie w kierunku granicy.
Wspólnie wzniesione modlitwy, przyjazne uśmiechy, pogawędki przy herbacie, spacery, ale i niezwykła gościnność tych ludzi sprawiły, że wyjazd był niesamowicie udany. Zgodnie wszyscy stwierdzamy, że jak najszybciej chcemy tam powrócić. To był kolejny krok do utrwalenia owocnej współpracy miedzy naszymi bractwami.
W imieniu wszystkich uczestników wyjazdu składamy serdecznie podziękowania dla: Pawła Romanowicza i całej rodziny, Jany Zareckiej, Ani Rabczuk, Ani Drozd oraz wszystkich pozostałych za zaproszenie, ciepłe przyjęcie i wszelką okazaną pomoc.